FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
Forum Work Of Art Strona Główna
Pogromca Wampirów

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Work Of Art Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wampisia




Dołączył: 01 Maj 2006
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: wieś Warszawa

PostWysłany: Wto 17:10, 26 Wrz 2006    Temat postu: Pogromca Wampirów

Ale tu cisza zaległa... No, trza rozruszać towarzycho, bo tu sztywniej niż na cmentarzu! Tak na początek wrzucę tu moje nowe opo, a resztę Wy, moje drogie Very Happy
***

Kropla krwi spadła do kałuży i rozpłynęła się w niej. Za nią druga, potem trzecia, wreszcie cały strumień.
- Przegrałeś - powiedział ktoś do mężczyzny klęczącego w wodzie. - Po raz kolejny. Ale tym razem ostatni.
- Nie ujdzie ci to na sucho - wycharczał człowiek, przyciskając ręce do rany. Wiedział, że jest śmiertelna. Mimo to starał się zahamować krwawienie. Oprawca pochylił się nad nim i przytknął lufę pistoletu do jego skroni.
- Już mi uszło - szepnął do ucha swojej ofierze i strzelił. Ciało ciężko opadło na ziemię, a części czaszki i mózgu zamordowanego utworzyły na chodniku makabryczny obraz. Mężczyzna podniósł się i zdmuchnął z lufy wyimaginowany dym.
- I po raz kolejny dzielny pogromca wampirów ocalił świat przed złem - powiedział, uśmiechając się przy tym drwiąco. Odwrócił się tyłem do zwłok i ruszył ku wylotowi uliczki.
Gdy zniknął za rogiem, ciało zamordowanego mężczyzny rozsypało się w proch. Z kupki popiołu wystawał srebrny krzyżyk.

Zabójca wampirów stanął przed drzwiami w starej kamienicy. Westchnął kilka razy, ubolewając nad wyglądem obdrapanych ścian, po czym wszedł na klatkę schodową. Dotarł schodami na ostatnie piętro. Znajdowały się tam tylko jedne drzwi, równie zaniedbane, jak reszta kamienicy. Pogromca otworzył je władczym gestem.
- Kolejna udana akcja? - Zapytał go krótko ostrzyżony blondyn, siedzący przy biurku. Nawet nie spojrzał na nowo przybyłego, tylko wpatrywał się w monitor komputera. Bezustannie uderzał palcami w klawisze klawiatury.
- Akcja? Co ty chrzanisz, Nick? - Zapytał zabójca, zdejmując z ramion mokry płaszcz i wieszając go na wieszaku. - Przez pół roku tropiłem tego wampira, a on i tak omal mi się nie wywinął. Ale w końcu zabiłem skurwysyna.
Z ulgą rzucił się na skórzany fotel i zarzucił nogi na taboret.
- Przynajmniej trochę kasy nam wpadło... Konto już zaczynało świecić pustkami - westchnął do siebie Nick.
- Nie pierdol mi o pieniądzach. Ważne, że kolejna kreatura posmakowała mojej Jessy - poklepał się po kaburze.
W pokoju zaległa cisza. Nick wstał od komputera i zagłębił się we wnęce, kryjącej niewielką kuchnię. Po chwili wrócił z dwoma drinkami.
- Łyknij sobie, James. Dobrze ci zrobi - powiedział i pociągnął solidnie z kieliszka.
- Krwawa Mary? Jakoś mnie to nie śmieszy...
- Przesadzasz. Po prostu znalazłem tylko czystą i sok pomidorowy. Co innego mogło z tego wyjść? - Nick z niewinną miną sączył drinka, patrząc przy tym na reakcję przyjaciela.
- Już nie rób z siebie takiego niewiniątka - James parsknął w kieliszek. - Coś mamy?
Nick z powrotem opadł na obrotowe krzesło i otworzył któryś ze swoich tajnych folderów.
- Nic... Tu jakiś wilkołak... Kot na drzewie... - Mruczał do siebie jeszcze z pięć minut. James zdążył już osuszyć kieliszek i wziąć szybki prysznic, gdy doleciał go okrzyk: Mam!
Pogromca wampirów wyszedł spod strumienia gorącej wody i, owinięty w ręcznik, stanął w "biurze".
- Co masz?
Jego wspólnik poprawił okulary, zsuwające mu się po nosie, i przeczytał treść maila, który dopiero co doszedł.
Usta Jamesa rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- Czas na polowanie - powiedział radosnym tonem, od którego Nickowi zjeżyły się włosy na karku.

Samotna kobieta przemierzała puste zaułki. Chociaż określenie "kobieta" niezbyt pasowało do tej chudej, bladej dziewczyny. Krótkie włosy postawione miała "na jeża". Czarny makijaż i mnóstwo rzemyków, zawiązanych na szyi, nadawały jej wygląd gotki. Dziewczyna szła szybko ulicami, nie zważając na zaczepki skinów. Kiedyś ich dopadnie... Ale jeszcze nie teraz.
W końcu znalazła to, czego szukała. Pijany nastolatek leżał na ławce w parku. Wokół nie było żywej duszy. Nachyliła się nad nim i delikatnie musnęła jego skórę. Palce błądziły wzdłuż szyi chłopaka. Rozsunęła jego kurtkę i przywarła ustami do tętnicy. Chłopak poruszył się niespokojnie, lecz jej dłoń pogłaskała go po głowie. Uspokojony zapadł z powrotem w sen. Jego oddech stawał się coraz wolniejszy, coraz płytszy. Gdy dziewczyna oderwała od niego usta, jego klatka piersiowa ledwo się poruszała. Jeszcze chwilę przy nim została. By być pewną, że umrze w spokoju. Gdy wreszcie jego oddech na dobre ucichł, podniosła się z kolan i pocałowała jego martwe usta.
Powoli ruszyła w kierunku świateł po drugiej stronie ulicy. Rozejrzała się, ale nikogo nie ujrzała. Przeczucie mówiło jej, że nie jest sama, ale oczy wampira nic nie zauważyły. Wzruszyła ramionami, po czym weszła do obskurnego baru.
Pomieszczenie było zadymione. Szczątki kufli leżały porozwalane po podłodze. Połamane stoliki zgarnięto w kąt baru, by nie przeszkadzały klientom. Chociaż im nic już nie było w stanie przeszkodzić. Wszyscy byli w stanie większego lub mniejszego upojenia. Kilku bywalców próbowała zagrać w bilard, ale co chwilę się potykali bądź przewracali. Na ścianie widniały plamy koloru zaschniętej krwi.
Dziewczyna usiadła przy barze. Po chwili pojawił się przed nią gruby barman, wycierający brudną ścierką nie mnie brudną szklankę.
- Cześć, Misty. To co zwykle?
- Nie... Dzisiaj setkę - dziewczyna przeciągnęła się leniwie na taborecie. Kilka par oczu zlustrowało jej sylwetkę, lecz wszyscy byli zbyt pijani, by ruszyć się z miejsca.
- Zły dzień? - Zapytał barman, podając jej kieliszek wódki.
Misty wypiła zawartość jednym łykiem i gestem kazała nalać jeszcze raz.
- Chyba robię się zbyt ckliwa - powiedziała, wypijając po raz kolejny trunek. - Miałam opory przed zabiciem durnego chłopaka... A przecież muszę to robić!
Barman, tym razem nieproszony, napełnił jej kieliszek whisky.
- A to co? - Zapytała podejrzliwie, patrząc przez szkło na bursztynowy płyn.
- Widzę, że masz ochotę się urżnąć.
- Dzięki, Tom - powiedziała z wdzięcznością. Płyn palił jej przełyk i żołądek, powodując miłe ciepło. Równie szybko trunek spowodował u Misty zawroty głowy. Powieki dziewczyny robiły się coraz cięższe, aż w końcu opadły na dobre. Tom wyszedł zza baru i zaniósł nieprzytomną Misty na zaplecze. Ułożył ją na łóżku, które miał przygotowane na różne wypadki. Takie jak ten. Otulił młodą wampirzycę kocem i wrócił z powrotem na salę. Misty, pogrążona w śnie o smaku whisky, zachrapała lekko i przewróciła się na drugi bok. Śnił jej się przystojny mężczyzna o ostrych rysach i czarnych włosach opadających na oczy...

Tego dnia ciemne zaułki Londynu wyglądały jeszcze bardziej ponuro niż zwykle. James snuł się bez celu po zalanych deszczem ulicach, nucąc pod nosem jakąś dziwną melodię. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do mglistych dni angielskiej stolicy. Wolał wesoły zgiełk Los Angeles. Ale niestety... Praca przygnała go aż tutaj. Na drugi koniec świata.
Gdy ustały ataki wampirzycy, obaj byli nieco zawiedzeni. Liczyli, że wpadnie im do kasy trochę grosza. Ale strzyga postanowiła odpuścić sobie Miasto Aniołów. Przez dwa miesiące o niej nie słyszeli. Aż w końcu dostali propozycję eksterminacji pewnego londyńskiego krwiopijcy. Pojawił się miesiąc temu. Jego ulubionymi ofiarami byli młodzieńcy o przyjemnych rysach, często w stanie wskazującym na spożycie niedozwolonych substancji. Polował jedynie w ciemnych parkach, gdzie zapuszczali się tylko narkomani i pijane nastolatki.
James szybko połączył te wskazówki z poszukiwaną wcześniej wampirzycą. W jeden dzień spakował rzeczy swoje i Nicka, kupił bilet do Londynu i zamknął interes na "czas nieokreślony". Następnego ranka byli już w Anglii. Klient zagwarantował im wcale wygodne mieszkanie przy SoHo i wysoką pensję. Mieli tylko pozbyć się szybko tej "bestii".
Jak do tej pory pogromcy udało się jedynie złapać uciążliwy katar. W dodatku klient zaczynał się już trochę niecierpliwić, a wampirzyca chyba postanowiła mu na złość przejść na dietę.

James wszedł na ostatnie piętro ponurej kamienicy, po czym przeszedł przez olbrzymie, dębowe drzwi. Znalazł się w przyjemnym przedpokoju, utrzymanym w odcieniach czerwieni. Już sam ten kolor pozwolił mu zapomnieć o lodowatym deszczu, który sobie najspokojniej padał na zewnątrz.
- Nie zdejmuj płaszcza - powiedział Nick, stojący w drzwiach prowadzących do salonu. Wyglądał, jakby nie spał od kilku nocy. Jego twarz przybrała niezdrową, bladą barwę, a oczy były przekrwione od nieustannego siedzenia przed monitorem komputera. - Zbieramy się.
- Czy ona...? - Zapytał James, podając przyjacielowi kurtkę.
- Tak. Znowu zaatakowała.

Po piętnastu minutach byli na miejscu. Przed nimi piętrzył się stary magazyn. Mężczyźni weszli do środka. Dziurawy dach zniweczył ich nadzieje, na suche miejsce do walki.
- Nie mogłaś wybrać cieplejszego miejsca?! Nie żebym narzekał, ale Kanary byłyby w sam raz! - Krzyknął James pomiędzy dwoma potężnymi kichnięciami.
- Wybacz... - Jego uszu dobiegł cichy głos. - Następnym razem postaram się bardziej.
- Nie będzie żadnego następnego razu! Zaraz z tobą skończymy! - Nick skoczył w kierunku, z którego dobiegał ów głos, lecz trafił jedynie na pustkę.
Niewidzialna postać roześmiała się.
- Głupcze! Myślisz, że śmiertelnik tak mierny jak ty, pokona Dziecko Mileniów?
- Dziecko Mileniów...? - Wyszeptał James. W jego oczach pojawił się ślad strachu. - Nick... Ostrożnie... Nick!
Krzyki na nic się nie zdały. Misty dopadła blondyna i szybko wbiła zęby w jego szyję. James patrzył, jak dziewczyna nabiera kolorów pod wpływem ciepłej krwi jego przyjaciela. Wampirzyca pociągnęła tylko dwa łyki. Wystarczająco, by pozbawić przytomności. Daleko od zabicia. Pogromca patrzył, jak bezwładne ciało Nicka osuwa się na ziemię. Misty odsunęła je delikatnie z drogi, po czym zwróciła się w stronę Jamesa.
- Nie mogę go zabić - wyznała cicho, ocierając rękawem kropelkę krwi, która ostała się w kąciku jej ust.
- Dlaczego? - Zapytał cicho James. Ciemne oczy dziewczyny go hipnotyzowały. Przez lata spotykał setki krwiopijców. Każdy z nich był piękny. Niebezpiecznie piękny. Lubił porównywać ich do pantery: śliczna, dopóki nie rozszarpie ci gardła. Ale ona... Nie była jak inni. Jej rysom brakowało szlachetności greckich rzeźb. Usta były trochę zbyt wąskie, jednak niepozbawione swoistego uroku. W brązowych oczach brakowało powagi, tak często towarzyszącej innym wampirom. Rozmyślania przerwał mu jej dźwięczny głos.
- Nawet wampiry mają swój kodeks - zaczęła, siadając na jednej z wielu zbutwiałych skrzyń. Gestem poprosiła, by uczynił to samo. Gdy James usadowił się na gnijącym drewnie, podjęła na nowo. - Każdego pisklaka uczy się trzech rzeczy. Po pierwsze, nie zbliżaj się do słońca lub ognia. Obie te rzeczy spalą cię w ciągu kilku sekund. Z biegiem lat przekonałam się, że to nie prawda. Z wiekiem stajemy się silniejsi. Teraz, gdy mam trzy i pół tysiąca lat, mogę chodzić po ulicach we dnie, narażając się jedynie na lekkie zaczerwienienie skóry. Po drugie: nigdy nie wyjawiaj śmiertelnikom swojej prawdziwej natury i nie zdradzaj jej tajemnic. Tu się również mylili. Czytałeś prawdopodobnie Kroniki Wampirów Wampira Lestata? - James skinął głową. Który szanujący się łowca nie przeczytałby tej lektury? - No więc widzisz. Lestat rządzi się swoimi regułami. Nie słucha Królowej. Nie słucha Maharet. Nie słucha nikogo z nas. Zawiera układy z Talamaską.
- Myślałem - przerwał jej James. - Myślałem, że to czysta fikcja! Czyli Królowa istnieje? I ten zakon? Talamasca?
- Istnieją... Dlatego tak wielu krwiopijców chciało zniszczyć Lestata, za wyjawienie pradawnych tajemnic. Jednak nie udało się to im. Lestat pił krew Matki. Stał się silniejszy od większości nieśmiertelnych. Ale nie o tym powinnam teraz mówić. Przyjdzie jeszcze odpowiedni czas.
- Czyli nie zamierzasz mnie zabić? - Zapytał drżącym głosem James.
- Tylko, jak nie dasz mi innego wyboru. Ale wierz mi: zabijanie istot niewinnych nie leży w naszej naturze. I o tym mówi trzecia zasada: pij tylko krew łotrów. Spijaj na siebie ich grzechy. Karm się ich złem. A niewinność zostaw na świecie. Dlatego nie zabiłam twojego przyjaciela.
Dziewczyna wstała ze skrzyni i podeszła do Jamesa, który powoli odzyskiwał wiarę we właśnie szczęście. Nachyliła się nad nim. Jej ciemne oczy znalazły się naprzeciwko jego oczu. Ich usta dzieliły centymetry.
- A teraz odpowiedz mi na jedno pytanie - szepnęła. - Czy chcesz poznać smak mrocznej krwi? Czy chcesz mroczny dar? Czy chcesz być nieśmiertelny i zabijać te szumowiny, które sprzeciwiają się trzeciej zasadzie kodeksu?
James spojrzał na ciało przyjaciela. Przez jego myśli przewinęły się setki wampirów, które wysłał w kierunku Jasności. Po chwili te obrazy zastąpiły kolejne. Oto on, silny, wiecznie młody, będzie oczyszczał świat z tego plugastwa. Z powrotem skierował oczy na Misty. Jej czerwone usta rozchyliły się kusząco, ukazując dwa białe kły.
- Chcę - powiedział mocnym głosem. W tej samej chwili Misty wbiła się w jego szyję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Work Of Art Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Designer - Créateur


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin